
Moje, w odróżnieniu od oryginału, nie mają aromatu ani cytrynowego, ani pomarańczowego, ale trochę pachną wanilią:-) Myślę, że następną porcję wzbogacę o żurawinę i może dodam orzechy włoskie.
Oto składniki:
- 0,5 kg mąki pszennej,
- 300 g cukru trzcinowego,
- 3 jajka,
- 1 dodatkowe żółtko do posmarowania,
- 300 g migdałów (ze skórką),
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia,
- 1 łyżeczka cukru waniliowego (najlepiej z prawdziwą wanilią, a nie sztucznym aromatem),
- szczypta soli.
Włączyłam piekarnik, żeby nagrzał się do 180 stopni.
Oddzieliłam białka od żółtek. Białka z odrobiną soli ubiłam na sztywną pianę. Żółtka utarłam z cukrem trzcinowym i waniliowym. Do żółtek dodałam ubite białka i delikatnie wymieszałam. Do dużej miski przesiałam mąkę, do której dodałam proszek do pieczenia, a następnie żółtka z białkami. Początkowo wymieszałam to wszystko łyżką. Potem przełożyłam na blat posypany mąką i wyrobiłam ciasto, do którego dodałam wystudzone migdały. Migdały dodałam w całości, a nie siekane jak sugerują inne przepisy, bo z całymi ciasteczka fajniej wyglądają w przekroju.
Z ciasta utworzyłam cztery wałki o grubości około 2-2,5 cm. Ułożyłam je na papierze do pieczenia, posmarowałam rozbełtanym żółtkiem i włożyłam do piekarnika na 20 minut.
Następnie, po wyjęciu z piekarnika, ciepłe pokroiłam ostrym nożem po skosie na 1 cm kromki/plasterki i ponownie włożyłam do piekarnika, w którym zmniejszyłam temperaturę do 150 stopni.
Po 10 minutach przewróciłam kromki na drugą stronę, po kolejnych 10 minutach znowu je poprzekręcałam. Po następnych 10 minutach zrobiłam ponowną przewrotkę i wyłączyłam piekarnik. Posiedziały w nim jeszcze około 15 minut. Pewnie mogłam je jeszcze trochę podpiec, to miałyby mocniejszy kolor, ale z tym poeksperymentuję następnym razem.
Idealne ciasteczka do maczania w gorzkiej kawie, mleku albo kakao.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz