Zazwyczaj kupuję krewetki tygrysie mrożone, obgotowane, 250 g. Wystarczająca porcja dla dwojga, jeśli podaję je np. z ryżem. W tym przypadku wybieram biały długoziarnisty, bo na brązowym krewetki nie prezentują się tak apetycznie.
Po rozmrożeniu, pozbawione ogonków - dzięki temu wygodniej się je potem je, płuczę krewetki pod bieżącą wodą, osuszam i wrzucam do przygotowanej wcześniej marynaty, którą robię tak:
- w moździerzu ucieram kilka ziaren zielonego pieprzu z łyżeczką nasion kopru włoskiego - co za zapach!!!
- drobno siekam 1 ząbek czosnku,
- wrzucam do miski pieprz, koper, czosnek i pół łyżeczki suszonej papryczki włoskiej peperoncino,
- zalewam wszystko oliwą z oliwek,
- wrzucam do marynaty krewetki i dokładnie mieszam; całe powinny być pokryte marynatą,
- odstawiam na półgodziny w chłodne miejsce.
W czasie, gdy ryż się gotuje, podsmażam na maśle krewetki wyciągnięte z marynaty. Po 3 minutach smażenia wlewam 1/2 szklanki białego wytrawnego wina, dodaję odrobinę soli i na niewielkim ogniu dalej duszę krewetki przez około 5 minut.
Do ugotowanego i odcedzonego ryżu dodaję uduszone krewetki, sporo drobno posiekanego szczypiorku i natki pietruszki. Dolewam trochę złocistego sosu, który powstał w czasie duszenia krewetek, ale niezbyt dużo, bo nie chcę, żeby ryż był zbyt mokry, a jedynie lekko się skleił. Mieszam wszystko w garnku, w którym wcześniej gotowałam ryż.
Danie podaję lekko skropione sokiem z cytryny, na talerzu ozdobionym pomidorkami koktajlowymi przekrojonymi na pół. Dzięki temu uzyskuję akcent włoski - kolorystykę flagi: czerwień, biel i zieleń;-) No i mogę przenieść się myślami nad Morze Śródziemne, gdzie krewetki smakują jeszcze bardziej...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz