Pasztet zrobiłam wczoraj z myślą o Spotkaniu Wielkanocnym w szkole języka włoskiego "Parole Parole", dlatego proporcje są większe niż u Marty, bo chciałam trochę zostawić dla siebie. Było mi bardzo miło, że posmakował współuczestnikom spotkania, którzy mam nadzieję, staną się teraz czytelnikami mojego bloga;-)
Lista potrzebnych składników:
- 1,5 szklanki suszonych ziaren cieciorki - można oczywiście użyć ciecierzycy z puszki, ale frajda z obserwowania pęczniejących od wody ziarenek i dalsza obróbka jest tak przyjemna, że zaryzykowałam;-)
- 1 ziemniak,
- 1 listek laurowy i 3 ziarnka ziela angielskiego,
- 1 cebula,
- 1 marchewka,
- 1 pietruszka,
- 2 ząbki czosnku,
- oliwa,
- 2 łyżki suszonych grzybów zmielonych w młynku,
- 4 łyżki musztardy sarepskiej,
- 2 łyżki posiekanej natki pietruszki,
- 2 łyżki posiekanego koperku,
- 1 łyżka suszonego majeranku,
- 1 łyżeczka zielonego pieprzu i 0,5 łyżeczki czarnego pieprzu utłuczonego w moździerzu,
- trochę tartej gałki muszkatołowej,
- 4 łyżki bułki tartej,
- sól,
- 5 ogórków kiszonych,
- ziarenka słonecznika i dyni do posypania.
Rano wylałam wodę, w której cieciorka się moczyła i zalałam świeżą. Do garnka dorzuciłam obranego ziemniaka, listek laurowy, ziele angielskie i gotowałam to wszystko na małym ogniu przez trochę ponad 1,5 godziny. Nie soliłam, bo ponoć jak doda się sól, to cieciorka nigdy nie zmięknie.
W tym czasie, kiedy ciecierzyca stawała się miękka, umyłam, obrałam i starłam na tarce marchew i pietruszkę. Powędrowały na patelnię, na rozgrzaną oliwę z wyciśniętym przez praskę czosnkiem. Dusiły się na małym ogniu razem z posiekaną drobno cebulą przez parę minut, aż zrobiły się miękkie.
Ciecierzycę odlałam, jak zrobiła się miękka. Wyrzuciłam ziemniaka, listek i ziele angielskie. I tu był moment na włączenie piekarnika i nastawienie go na 200 stopni. Do cieciorki dodałam uduszoną marchewkę, pietruszkę, cebulę i czosnek, suszone grzyby, musztardę, natkę pietruszki, koperek, majeranek, mieszankę pieprzów, gałkę, bułkę tartą i sól. Całość wymieszałam najpierw łyżką, a następnie potraktowałam blenderem. Pewnie lepiej byłoby przemielić maszynką do mielenia mięsa, ale takowej nie posiadam. Zatem nie udało mi się osiągnąć gładkiej masy, ale może to i lepiej. Dzięki temu można odkryć składniki pasztetu;-)
Na koniec dodałam pokrojone w drobną kostkę ogórki kiszone. Całość wymieszałam ręką. Sprawdziłam smak. Mój pasztet potrzebował więcej soli, ale to sprawa bardzo indywidualna, więc radzę sprawdzić pod swoim kątem.
Przygotowałam wcześniej dwie foremki keksówki, które posmarowałam oliwą i obsypałam bułką tartą. Masa powędrowała do foremek i została posypana ziarenkami słonecznika i dyni, które lekko przyklepałam, ale chyba zbyt lekko, bo potem przy krojeniu latały na wszystkie strony...
Pasztet piekłam przez około 30 minut pod przykryciem, a następnie kolejne 30 - 35 minut bez, żeby ziarenka się trochę przypiekły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz