Na dostępne w książkach i w sieci przepisy zerknęłam i zrobiłam pasztet... po swojemu. Wiem, że następnym razem trochę bardziej go przyprawię, bo wyszedł zdecydowanie zbyt łagodny.
A zrobiłam go tak, że przede wszystkim sprawdziłam, co mam dostępne od ręki, bo wpadłam na pomysł wczoraj po południu w ramach odpowiedzi na zadane sobie samej pytanie - "Może by zrobić coś, co urozmaici nasze niedzielne śniadanie?"
Przyznam się, że to mój "pasztetowy" debiut.
- puszka soczewicy 400 g, po odlaniu 240 g (zawsze w spiżarce mam zapas - albo zapuszkowany, albo w ziarnie),
- 1 cebula,
- 2 ząbki czosnku (następnym razem będą 3),
- 1 łyżeczka albo trochę więcej przyprawy garam masala (więcej o przyprawach z kuchni indyjskiej na: http://kuchniaindyjska.indianfoodsite.com/przyprawy_indyjskie.htm),
- solidne pół łyżeczki kolendry i zdecydowane pół łyżeczki zielonego pieprzu - utarte w moździerzu,
- 2 łyżki mleka,
- 1 jajko,
- garść natki pietruszki,
- sól,
- cukier trzcinowy,
- 1-2 łyżki bułki tartej,
- oliwa.
Kolejny krok to siekanie cebuli. Żeby nie zalewać się łzami, kroję ją w pobliżu kuchenki gazowej, na której zapalam największy palnik. Olejki eteryczne zawarte w cebuli ulatniają się chyba pod wpływem ciepła, bo łez ani śladu.
Posiekana drobno cebula, posypana odrobiną soli i cukru trzcinowego, wędruje na patelnię na rozgrzaną oliwę. Po chwili dodaję do niej czosnek przeciśnięty przez praskę i przyprawy - garam masalę, kolendrę i pieprz. Po chwili dorzucam do tego odsączoną soczewicę. Mieszam i przez moment podgrzewam.
Całość przekładam do miski. Dodaję mleko oraz jajko i blenderem rozdrabniam, ale nie za bardzo, bo nie chcę mieć zbyt gładkiej masy. Lubię, kiedy są wyczuwalne kawałki. Teraz czas na wrzucenie posiekanej drobno natki pietruszki i bułki tartej. Bułki nie za dużo, żeby masa nie zrobiła się zbyt gęsta. To już mieszam łyżką. Sprawdzam, czy jeszcze nie dodać tego i owego. I tu jest moment na "zaostrzenie", który tym razem ominęłam, oszczędnie gospodarując pieprzem i solą.
Formę do keksu smaruję oliwą i obsypuję pozostałą bułką tartą. Wkładam masę. Im mniejsza forma, tym wyższy pasztet. Przykrywam folią aluminiową i piekę pod przykryciem około 25 minut. Po zdjęciu folii piekę jeszcze przez około 20 minut. Sprawdzam drewnianym patyczkiem (tak jak ciasto), czy pasztet jest gotowy. Patyczek powinien być suchy.
Po upieczeniu, do czasu wystygnięcia, zostawiam pasztet w foremce. Potem przekładam go na talerz i schładzam w lodówce.
Wspaniały! Uwielbiam pasztety z soczewicy!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Anno-Mario, a i owszem. Jest pyszny!
OdpowiedzUsuńZerknęłam na Twoje blogi i gratuluję zdjęć. Gruszki absolutnie do schrupania;-)
Pozdrawiam:-)