Strony

Google Website Translator Gadget

piątek, 21 grudnia 2012

Ciasteczka sezamowe

   Przepis na ciasteczka sezamowe znalazłam jakiś czas temu na blogu kasiekwgotuje.blogspot.com i właśnie dzisiaj natchnęło mnie, żeby je upiec. A jak to ze mną bywa, zmieniłam odrobinę oryginalny przepis:-) 
  • 1,25 szklanki mąki, 
  • 1 szklanka sezamu - dałam mieszany ciemny i jasny,
  • 1 łyżka cynamonu,
  • 1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia, 
  • szczypta soli,
  • 0,5 szklanki cukru trzcinowego,
  • 2 czubate łyżki cukru waniliowego - tego z prawdziwą wanilią:-)
  • 100 g masła,
  • 1 jajko,
  • 0,5 szklanki miodu.
  W jednej misce wymieszałam mąkę, sezam, cynamon, proszek do pieczenia i sól. 
W drugiej zmiksowałam jajko z cukrem i cukrem waniliowym. Dodałam miód, a następnie miękkie pokrojone na kawałki masło. Jeszcze przez chwilę mieszałam, żeby wszystko dobrze się połączyło. 
   Do tzw. mokrej masy dodałam powoli, cały czas mieszając, tzw. suche składniki. Pod koniec, ponieważ masa robi się dość gęsta, mieszałam łyżką, bo mikser mógłby nie dać rady.
   Wyrobione ciasto przykryłam folią i odstawiłam na około 40 minut do lodówki.
   Dobrze jest mieć pod ręką mąkę, kiedy wyrabia się z masy kulki, inaczej kleją się do ręki. Kulki, po położeniu na na blasze wyłożonej papierem do pieczenia układałam w sporych odstępach od siebie i spłaszczałam. Wyszło mi 31 płaskich okrągłych ciasteczek (dwie blachy).
   Piekłam je najpierw 15 minut w 180 stopniach, a potem jeszcze 10 minut w 150 stopniach. Kiedy w całym domu pachniało sezamem i cynamonem, a ciastka zrobiły się złoto-brązowe, wyjęłam je z pieca wystudziłam na kratce.

niedziela, 16 grudnia 2012

Zapiekanka z kaszy jaglanej z żurawiną

   Kolejna słodka wersja zapiekanki z kaszy jaglanej. Idealna na lekką kolację.

  • 1 niepełna szklanka kaszy jaglanej,
  • szczypta soli,
  • 1 jajko,
  • 250 g serka mascarpone,
  • 2 łyżki cukru trzcinowego,
  • solidna garść suszonej żurawiny,
  • garść migdałów w płatkach,
  • odrobina masła do wysmarowania naczynia do zapiekania,
  • syrop klonowy.

  Kaszę wrzuciłam na sitko i przepłukałam najpierw zimną wodą, potem wrzątkiem, a następnie wrzuciłam ją do gotującej wody (2 szklanki wody na 1 szklankę kaszy). Dodałam szczyptę soli. Kaszę trzeba mieszać od czasu do czasu, żeby się nie przypaliła. Po około 10 minutach jest gotowa. 
  Żurawinę wrzuciłam na kilka minut do ciepłej wody, żeby zmiękła.  
  Zmiksowałam 1 jajko z 1 łyżką cukru trzcinowego i serkiem mascarpone. 
  Na dnie wysmarowanego masłem naczynia żaroodpornego położyłam cienką warstwę kaszy, zalałam ją połową masy jajeczno-serowej, posypałam odsączoną żurawiną. Na to położyłam kolejną warstwę kaszy, zalałam resztą masy jajeczno-serowej, posypałam płatkami migdałów i pozostałym cukrem trzcinowym.
   Zapiekanka powędrowała do piekarnika nagrzanego do 180 stopni, gdzie piekła się 35 minut pod przykryciem, a następnie 25 minut już odkryta w 150 stopniach.
   Podałam polaną syropem klonowym. Najlepiej używać oryginalnego kanadyjskiego, który jest słodki sam z siebie. Do wszelkich "klonowopodobnych" dodawany jest zwyczajny cukier i wówczas mamy do czynienia z ulepkiem, a nie przyjemną, zdrową (syrop klonowy zawiera wiele związków o działaniu przeciwzapalnym i przeciwnowotworowym) specyficzną słodyczą.

Pasta z czerwonej fasoli

   Zostało mi pół puszki czerwonej fasoli. Ponieważ nie jem mięsa, to fasola - między innymi - stanowi dla mnie źródło białka, zatem wykorzystuję ją często w swojej kuchni. Może i to białko nie jest tak bogate w aminokwasy jak zwierzęce, ale zawsze to coś ;-) 
   Poza tym jedzenie czerwonej fasoli pomaga w utrzymaniu pozytywnego nastroju, poprawia pamięć i logiczne myślenie. Dlaczego? Bo fasola zawiera witaminy z grupy B, a zwłaszcza witaminę B1, a to ona czyni takie cuda :-) 
   Czerwona fasola jest ponadto bogata w potas, wapń, fosfor, żelazo, selen, cynk i kwas foliowy. Błonnik w niej zawarty pomaga usuwać nadmiar cholesterolu z organizmu. A, i jeszcze stymuluje wzrost mikroflory jelitowej i zawiera substancje hamujące rozrost tkanek nowotworowych. 
   Ha! Robi wrażenie, prawda?
   Do czego wykorzystać pół puszki czerwonej fasoli? Do zrobienia pysznej pasty do chleba. 
  • 0,5 puszki czerwonej fasoli (ważne, żeby w puszce była tylko fasola i woda, a nie cała lista składników; warto czytać etykiety)
  • 1 duży ząbek czosnku,
  • 1 łyżka oliwy z oliwek,
  • szczypta soli, przyprawy garam masali i kminku.
   Do odsączonej z wody fasoli dodałam czosnek przeciśnięty przez praskę, oliwę, przyprawy i wszystko zmiksowałam blenderem.
   Pasta smakuje znakomicie z razowym chlebem z dodatkiem ogórka kiszonego albo posmarowana musztardą domowej roboty. 

piątek, 14 grudnia 2012

Pierniczki z lukrem

   Dzisiaj pierwszy raz w życiu zrobiłam pierniczki, do których dodałam przyprawę korzenną własnej roboty (pisałam o niej dzisiaj w poście poniżej przepisu na domową musztardę - obydwa przepisy to też mój debiut) i które ozdobiłam lukrem zrobionym też po raz pierwszy w życiu;-) Tyle pierwszych razów za jednym zamachem daje olbrzymią satysfakcję:-)

  • 300 g mąki pszennej,
  • 100 g mąki żytniej pełnoziarnistej (dodałam żytnią razową, bo taką miałam w spiżarce),
  • 130 g cukru pudru,
  • 1 łyżka kakao,
  • 1 łyżka przyprawy korzennej do pierniczków,
  • 1 płaska łyżeczka sody oczyszczonej,
  • 2 duże jaja,
  • 100 g miodu,
  • 100 g roztopionego masła.

   Na początku zmieszałam obie mąki z cukrem, przyprawą korzenną, sodą i kakao. Potem w wbiłam jajka, dodałam miód, masło. Wyrobiłam ciasto, które trochę się klei, ale ma przyjemną miękką konsystencję.
   Podsypałam blat mąką pszenną, ale nie za dużo, żeby ciasto nie straciło miękkości. 
   Wałkowałam placki o grubości ok. 4-5 mm, z których wykrajałam pierniczki.
   Serduszka i gwiazdki wędrowały do pieca rozgrzanego do 180 stopni na 10-12 minut.
   Lukier zrobiłam z 1 białka ubitego z 1,5 szklanki cukru pudru i 1 łyżeczką soku z cytryny. Esy-floresy robiłam za pomocą szprycy cukierniczej.
      Pierniczki są znakomite do kawy, ale i bez kawy też są mniamuśne. 


Domowa musztarda

   Rosyjska musztarda w porównaniu z tą, którą zrobiłam dwa dni temu, jest bardzo delikatna. Mojej, wytworu powstałego z mieszanki kilku przepisów, można użyć zaledwie odrobinkę, by mieć całą symfonię smaków, zapachów i doznań wszelakich;-)
  • 6 łyżek ziaren żółtej gorczycy - zazwyczaj w przepisach jest mix żółtej i czarnej, ale ponieważ nie znalazłam nigdzie czarnej gorczycy, to jest sama żółta,
  • 1 łyżeczka ziaren kolendry,
  • 1 łyżeczka ziaren czarnego pieprzu,
  • 6 łyżek octu z białego wina (może być ocet jabłkowy),
  • 8-9 łyżek wody,
  • 1/4 łyżeczki soli,
  • 4 łyżki płynnego miodu np. wielokwiatowego z polskich pasiek (zamiast 1 łyżeczki brązowego cukru).
   Gorczycę zalałam octem i 3 łyżkami wody, przykryłam i odstawiłam na pół dnia. 
   Następnie dodałam do niej ziarna kolendry, pieprzu, sól, resztę wody, miód i wszystko to zmiksowałam blenderem. 
   W zależności do upodobań można zostawić spore kawałki ziaren, jak w klasycznej musztardzie francuskiej, albo miksować do uzyskania kremowej konsystencji.

Przyprawa do pierniczków

   Postanowiłam upiec pierniczki na spotkanie świąteczne w szkole języka włoskiego "Parole Parole". Zaczęłam od przygotowania przyprawy korzennej. Oczywiście, jak zawsze, zrobiłam kompilację kilku przepisów znalezionych czy to w sieci, czy w książkach.
   Do mojej mieszanki potrzebne są:
  • 2 owoce kardamonu,
  • 1 gwiazdka anyżku,
  • 1 łyżeczka kolorowego pieprzu,
  • 6 ziarenek ziela angielskiego,
  • 1 łyżeczka kolendry,
  • 1,5 łyżeczki goździków,
  • 0,5 gałki muszkatołowej,
  • 4 łyżeczki cynamonu,
  • 2 łyżeczki imbiru.
  W moździerzu utarłam ziarenka z owoców kardamonu, ziarenka z gwiazdki anyżku, pieprz, ziele angielskie, kolendrę i goździki. Następnie dodałam startą gałkę muszkatołową, cynamon i imbir. 
   Wszystko wymieszałam i zamknęłam w szczelnym słoiczku. Wyszło ok. 40 g przyprawy.

poniedziałek, 29 października 2012

Kopytka serowe z sosem pomidorowym

    Zainspirował mnie przepis na gnocchi z sera ricotta z sosem pomidorowym i bazylią pochodzący z bloga, na który lubię zaglądać, bo autorka zamieszcza smakowite włoskie przepisy: http://apparecchiamo.blogspot.com
   Ciasto na - nazwane przeze mnie swojsko - kopytka zrobiłam mniej więcej tak samo, jedynie z sosem pomidorowym pokombinowałam. 
  • 250 g sera ricotta,
  • 2 łyżki drobno startego sera peccorino (tym razem nie miałam w lodówce nawet kawałka parmezanu),
  • 1 szklanka mąki pszennej,
  • szczypta soli.
   Ugniotłam ser ricotta i peccorino wraz z mąką i odrobiną soli. Z kuli, które powstała, formowałam wałeczki, przyklepywałam lekko szerokim nożem i kroiłam na małe, skośne kawałki. Tak właśnie moja mama kroi tradycyjne ziemniaczane kopytka. 
   Wrzuciłam kluseczki na osolony wrzątek i od momentu wypłynięcia gotowałam przez około 3 minuty.
   Do sosu pomidorowego proponowanego przez autorkę bloga apparecchiamo, poza wspomnianymi przez nią składnikami i przyprawami, dodałam trochę więcej niż odrobinę cukru trzcinowego, szczyptę suszonej papryczki peperoncino i trochę oregano. 
  Autorka bloga apparecchiamo ma absolutną rację - gnocchi z sera są mięciutkie, delikatne i smakowite, więc będę je robić jeszcze wiele razy. Myślę, że w wersji ze słodką śmietaną i cynamonem też będą znakomite...

niedziela, 28 października 2012

Kasza gryczana z pieczarkowo-fasolowym gulaszem

  Skoro zima, to coś na rozgrzewkę. Przyrządzenie takiego pieczarkowo-fasolowego gulaszu trwa tyle czasu, ile gotuje się kasza, czyli około 20 minut:-) A o zaletach kaszy gryczanej - ponoć najzdrowszej z kasz - można przeczytać na stronie EkoGuru
  • kasza gryczana dla dwojga,
  • 300 g pieczarek,
  • 3 ząbki czosnku,
  • 1 mała puszka czerwonej fasoli,
  • 1 łyżka posiekanego szczypiorku,
  • 1 łyżka kaparów,
  • 1 łyżka oleju, 
  • 1 łyżka masła,
  • 1 kieliszek białego wytrawnego wina (dzisiaj dla odmiany portugalskie),
  • ostra papryka, sól, pieprz,
  • natka pietruszki - do posypania przed podaniem.
    Pieczarki oczyściłam, pokroiłam na ćwiartki, wrzuciłam na rozgrzany olej, na którym wcześniej zdążył się zeszklić przeciśnięty przez praskę czosnek. Smażyłam je do czasu aż płyn, który puściły, wyparował. Posoliłam, posypałam niewielką ilością papryki. Po chwili dodałam masło, a kiedy się rozpuściło dorzuciłam fasolkę oraz kapary i wlałam wino. Na koniec duszenia, czyli po jakiś 10 minutach, dodałam posiekany szczypiorek oraz świeżo zmielony pieprz. 
    Do kaszy z takim gulaszem podaję surówkę ze startej na grubych oczkach marchewki, cienko pokrojonego pora i kukurydzy z dodatkiem soli, pieprzu i odrobiny majonezu.

sobota, 27 października 2012

Owocowy twarożek

   Ponad tydzień temu kupiłam mango. Leżało, leżało, aż dzisiaj postanowiłam coś z nim zrobić. Jest tak zimowo za oknem, że na przekór pogodzie zrobiłam przekąskę o kolorach i smakach lata.

  • 1 dojrzałe mango,
  • 1 kiwi,
  • pestki z 1 owocu granatu,
  • 1 banan,
  • 1 opakowanie twarożku typu wiejskiego (granulki),
  • prażone pestki słonecznika.
   Mango pokroiłam w kostkę. Ponieważ było bardzo dojrzałe, to przy okazji wykorzystałam sok, z którego zrobił się samoistny dressing:-) 
   Kiwi pokroiłam w cienkie ćwierć plasterki, banana na półplasterki. 
   Wrzuciłam wszystko do miski, dodałam pestki granatu i twarożek. 
   Zapomniałam posypać prażonymi pestkami słonecznika, ale następnym razem z pewnością to zrobię;-)

środa, 24 października 2012

Zupa kalafiorowo-dyniowa

   Zainspirował mnie przepis, który znalazłam w jakimś kolorowym czasopiśmie. Po małej korekcie powstała moja wersja zupy jesiennej. Jest jak najbardziej na czasie, bo mamy jesień, a i sezon na dynię w pełni:-) 
   Pięknie o dyni pisze Bea na swoim blogu www.beawkuchni.com. Wśród zdjęć opublikowanych w poście o Festiwalu Dyni 2012 próbowałam znaleźć tę, która posłużyła mi do przygotowania zupy. Wygląda na to, że kupiłam kawałek dyni Acorn (Cucurbita pepo) - o zielonej gładkiej skórce i o pięknym, zwartym, zdecydowanie ciemnopomarańczowym miąższu.
   Dzisiaj zupa była pyszna, ale podejrzewam, że jutro, to co zostało, będzie jeszcze bardziej aromatyczne i smakowite. Tym razem porcja wyszła mi dość duża. 
   Oto proporcje dla czterech głodomorów, albo dla dwóch z opcją zupy na dwa dni:
  • mały kalafior,
  • spory kawał dyni (nie mam pojęcia ile ważył!?),
  • 1 puszka pomidorów pelati bez skórki (400 g),
  • 1 cebula,
  • 3 ząbki czosnku,
  • szczypta chilli,
  • trochę tartej gałki muszkatołowej,
  • 1 łyżka oliwy,
  • 1 liść laurowy,
  • 3 ziarnka ziela angielskiego,
  • gorąca, przegotowana woda.
   Na oliwie zeszkliłam drobno pokrojoną cebulę i czosnek przetarty przez praskę.
   Kalafiora umyłam, podzieliłam na małe kawałki, wrzuciłam do cebuli i czosnku, żeby trochę się podsmażył. 
   Po kilku minutach dorzuciłam dynię pokrojoną w grubą kostkę, wymieszałam z kalafiorem i smażyłam przez chwilę. 
   Następnie mieszankę warzywną zalałam gorącą wodą, ale taką ilością, żeby warzywa zdecydowanie wystawały nad powierzchnię wody. Z biegiem czasu, gotowane pod przykryciem, puszczą własne soki, niektóre kostki dyni będą na tyle miękkie, że zagęszczą w sposób naturalny zupę. 
   Wrzuciłam do garnka liść laurowy, ziele angielskie, chilli i sól. 
   Po kilkunastu minutach, kiedy kalafior był al dente, dodałam pomidory pokrojone w kawałki wraz z sosem pomidorowym. 
   Warzywa gotowały się jeszcze kilka minut pod przykryciem. Od czasu do czasu mieszałam je. Na koniec dodałam tartą gałkę muszkatołową.
    Tuż przed podaniem, już na talerzu, można dosmaczyć zupę świeżo zmielonym kolorowym pieprzem.
   Wygląda wspaniale, pachnie obłędnie, rozgrzewa i smakuje wybornie...
  
Przepis bierze udział w akcji:
Dyniowe przysmaki

poniedziałek, 22 października 2012

Placki serowo-bananowe

   Kiedy mamy ochotę na słodką kolację, to przygotowuję błyskawiczne, puchate i smakowite placki serowo-bananowe.
   Zaczynam od oddzielenia żółtek od białek. Białka ubijam z odrobiną soli na sztywną pianę. Żółtka ucieram z cukrem waniliowym. 
   Następnie do utartych słodkich żółtek dodaję serek oraz mąkę i mieszam przez chwilę mikserem. Po chwili do masy dorzucam rozgniecione widelcem banany i wcześniej ubite białka. Mieszam wszystko delikatnie łyżką i natychmiast smażę na prawie suchej patelni (ledwie przetartej olejem).
   Placki wychodzą puchate i delikatnie słodkie. A żeby już w ogóle było mniamuśnie, to przed podaniem posypuję je odrobiną cukru pudru. Najsmaczniejsze są ciepłe. Hmm... właściwie nie wiem, jak smakują zimne, bo zawsze wszystkie znikają zanim zdążą się schłodzić ;-)




środa, 17 października 2012

Makaron z pestkami granatu

   Idealny przepis na szybką kolację na słodko - połączenie makaronu, serka wiejskiego i pestek granatu. Przygotowanie takiej potrawy trwa tyle, ile potrzeba czasu na ugotowanie makaronu. 
   Na odsączony makaron wędruje górka serka wiejskiego, a na nią pestki granatu. I już:-) Niby proste i szybkie, a wygląda i smakuje rewelacyjnie:-)


Gruszki zapiekane z kozim serem

  Sezon na gruszki trwa, więc warto je teraz kupować i jeść pod każdą postacią, bo są nie tylko pyszne, ale i bardzo zdrowe. Na portalu abc zdrowie można przeczytać o ich właściwościach odżywczych: "(...) Spośród wszystkich składników mineralnych gruszki zawierają najwięcej potasu. Bogate są jednak także w: fosfor, wapń, magnez, sód, miedź, żelazo, bor oraz jod. Gruszka to bogate źródło kwasów owocowych – jabłkowego i cytrynowego – oraz węglowodanów, pektyny, błonnika i olejków eterycznych. Gruszka zawiera też witaminy: A, B1, B2, B6, C i PP, dlatego powinna być częstym składnikiem zdrowej diety. W miarę dojrzewania owoców ilość pektyn i kwasów owocowych maleje, rośnie zaś zawartość cukrów. (...)"
   A oto przepis na słodko-słoną zapiekankę:

  • 1 i 1/2 gruszki na osobę,
  • ser twarogowy kozi,
  • syrop klonowy,
  • cynamon,
  • białe półsłodkie wino, np. Tokaji Harslevelu (opcjonalnie).

   Gruszki myję, obieram i kroję na ćwiartki. Układam po półtorej gruszki w niewielkim naczyniu do zapiekania. Posypuję pokruszonym kozim serem. Polewam niewielką ilością syropu klonowego i ewentualnie, jeśli ma być to danie bardziej wykwintne, to także odrobiną białego półsłodkiego wina. Posypuję niewielką ilością cynamonu.
   Zapiekam w piekarniku nagrzanym do 150 stopni przez 25 minut. 
   Tym razem podałam przystrojone pestkami granatu - dla przełamania koloru;-)

niedziela, 14 października 2012

Cannelloni z nadzieniem szpinakowo-pieczarkowo-serowym

   Dla odmiany coś, czego przygotowanie wymaga sporo czasu, a na dodatek danie wcale nie jest dietetyczne, bo używa się sporo masła i jeszcze ten beszamel... ;-)
   Ponieważ zawsze szykuję dla dwojga, to poniższe ilości wystarczają właśnie na dwie porcje.

   Cannelloni & farsz

  • 8 rurek makaronu cannelloni,
  • 400 g szpinaku,
  • 3 ząbki czosnku,
  • 250 g pieczarek,
  • 2 czubate łyżki serka mascarpone,
  • 1 kulka sera mozzarella,
  • 120 g sera pecorino romano,
  • 1 jajko,
  • 1 łyżka masła do podsmażenia szpinaku,
  • 1 łyżka oleju + 1 łyżka masła do podsmażenia pieczarek,
  • wrzątek z 1 łyżką oleju - do namoczenia makaronu cannelloni,
  • sól, pieprz, gałka muszkatołowa.
   Beszamel:
  • 2 łyżki masła,
  • 4 łyżki mąki,
  • 200 ml mleka,
  • sól, pieprz.
   Umyty i osuszony szpinak podsmażyłam na maśle z dodatkiem czosnku przeciśniętego przez praskę (tym razem miałam świeży szpinak, ale mrożony też może być). Doprawiłam solą, pieprzem i startą gałką muszkatołową. Odstawiłam, żeby przestygł.
   Oczyszczone pieczarki pokroiłam na cienkie plasterki. Podsmażyłam na oleju. Posoliłam i pod koniec smażenia dodałam masło. Kiedy zrobiły się apetycznie złote, odstawiłam do ostygnięcia.
   Makaron wrzuciłam na 3 minuty do wrzątku z dodatkiem 1 łyżki oleju (żeby rurki się nie posklejały). Następnie wrzuciłam rurki na durszlak, żeby odciekły.
   Do miski wrzuciłam szpinak, pieczarki, jajko, połowę startego na drobnej tarce sera pecorino, starty na tarce o dużych oczkach ser mozzarella i mascarpone. Wszystko dokładnie wymieszałam. 
   Czas na beszamel: Na patelni rozgrzałam masło, wrzuciłam do niego mąkę, dokładnie mieszając, żeby nie było grudek. Chwilkę podsmażałam, a następnie powoli dodawałam mleko, mieszając cały czas. Masa powinna być kremowa, puchata, bez posmaku mąki.
   Na dno naczynia do zapiekania wlałam trochę beszamelu, ułożyłam rurki cannelloni napełnione farszem szpinakowo-pieczarkowo-serowym. Całość zalałam resztą beszamelu i posypałam startym pecorino. 
   Tak przygotowane cannelloni powędrowały do piekarnika nagrzanego do 200 stopni. Pod przykryciem piekły się 40 minut, a potem dodatkowe 10 już bez przykrycia, żeby ser się zarumienił.
   Po kolacji nie została ani kruszynka;-)

wtorek, 9 października 2012

Makaron z cukinią i suszonymi pomidorami

   Zainspirował mnie przepis z bloga kocie-smaki.pl. Jak to z inspiracją bywa, zmieniłam to i owo, z praktycznego powodu - braku składników opisanych przez Gosię, autorkę wspomnianego bloga. Zatem do dzieła:

  • makaron wstążki - porcja dla dwojga,
  • 1 średnia cukinia,
  • 1 cebula,
  • 2-3 ząbki czosnku,
  • 1 łyżka masła,
  • 2 łyżki oleju,
  • kilka suszonych pomidorów z zalewy,
  • 1 jajko,
  • 2 czubate łyżki serka mascarpone,
  • sól, pieprz, gałka muszkatołowa,
  • natka pietruszki do posypania.
   Zaczęłam od wstawienia wody na makaron, bo - zgodnie z przypuszczeniem - przygotowanie pozostałych składników dania zajmuje niewiele czasu. 
   Cukinię starłam na tarce o dużych oczkach. Cebulę pokroiłam w sporą kostkę, a suszone pomidory w paski. W garnuszku roztrzepałam jajko wraz z serkiem mascarpone i odrobiną soli z pieprzem.
   Na patelni rozgrzałam olej z masłem, wrzuciłam cebulę i przetarty przez praskę czosnek. Po chwili, kiedy cebula trochę zmiękła, dorzuciłam cukinię. Dodałam sól, trochę świeżo zmielonego kolorowego pieprzu i sporą szczyptę gałki muszkatołowej (startej na tarce o drobnych oczkach). Po kilku minutach dodałam suszone pomidory.
  Mój dzisiejszy makaron wymagał około 8 minut gotowania. Tyle mniej więcej dusiła się cukinia z pomidorami. 
   Kiedy makaron, już ugotowany i odlany, ociekał na durszlaku, do mieszanki cukinii i pomidorów dodałam roztrzepane jajko z mascarpone. Wymieszałam, w odróżnieniu od Gosi, trzymając patelnię cały czas na małym ogniu. Sos wyszedł aksamitny i przepysznie pachnący:-)
   Wrzuciłam odsączony makaron do garnka, w którym się wcześniej gotował, dodałam sos i  wymieszałam dokładnie. Podałam posypany natką pietruszki. 
   Gotowanie trwało chyba krócej niż zapisanie tego tutaj;-)

poniedziałek, 1 października 2012

Sałatka z gruszką i owczymi serami

   Mimo że jest deszczowo za oknem, pogoda i temperatura niezbyt sprzyjają sałatkom, to wzięła mnie ochota na zieleninę. Oto sałatka na słodko-słono:
   Mieszam sałatę lodową ze świeżym szpinakiem. Układam koncentrycznie cząstki gruszki, centralnie kilka kostek sera owczego bałkanka z zalewy oliwno-ziołowej, o której pisałam przy okazji sałatki z owczym serem i pstrągiem. Ser pecorino ścieram na plasterki i kładę tu i tam. Ozdabiam sałatkę kaparami jabłkowymi i polewam odrobiną oliwy z zalewy sera owczego. I gotowe:-)



piątek, 28 września 2012

Zwyczajna pasta jajeczna

  Miałam o niej napisać wcześniej, ale uleciało mi z głowy, bo jest taka... zwyczajna:-) 
  Dzisiaj urozmaiciła nasze śniadanie.
  • 4 jajka ugotowane na prawie twardo;-)
  • 1 łyżka majonezu,
  • 1 łyżeczka musztardy sarepskiej,
  • 2 czubate łyżki szczypiorku, 
  • pieprz i ewentualnie sól do smaku.
   Jajka, w zależności od stopnia świeżości, gotuję od 8 do 9, a czasem nawet 10 minut - te, których termin spożycia zbliża się niebezpiecznie gotuję krócej, a te bardzo świeże dłużej. Chodzi o to, żeby żółtko nie było zbyt ścięte.
   Po ugotowaniu zalewam jajka zimną wodą i od razu obieram. Jeszcze ciepłe kroję w drobną kostkę, nie przejmując się wielkością kawałków:-)
   Dodaję szczypiorek, majonez i musztardę. Mieszam i podaję. 
   Świetnie ożywia smak pasty jajecznej np. ogórek kiszony albo bardzo dojrzały malinowy pomidor ze świeżo zmielonym pieprzem. Ja lubię z dodatkiem czerwonej papryki. 
 

Owocowa zapiekanka z kaszy jaglanej

  Pozostając w temacie śliwek i innych owoców dostępnych o tej porze, zrobiłam na wieczorny posiłek zapiekankę z kaszy jaglanej na słodko. 
   Jak można przeczytać na stronie firmy Sante: "Kasza jaglana jest bardzo smaczna i niezwykle zdrowa. W Polsce bardzo popularna dawno temu, potem o niej zapomniano, a dziś znów wraca do łask." U nas w domu pojawia się często, bo bardzo ją lubimy. 
   Baza przepisu na zapiekankę pochodzi z opakowania 350 g kaszy jaglanej Sante. Dodatek śliwek i jagód to mój pomysł:-)
  • 350 g kaszy jaglanej, czyli ok. 1,5 szklanki,
  • 1 żółtko,
  • 1 opakowanie serka typu mascarpone (250 g),
  • 1,5 łyżeczki cukru trzcinowego,
  • śliwki węgierki przekrojone na pół, pozbawione pestek,
  • opakowanie jagód lub borówek (250 g),
  • 3 szklanki wody do ugotowania kaszy,
  • 0,5 łyżki soli,
  • masło do wysmarowania formy do zapiekanki,
  • śmietana wymieszana z cukrem waniliowym albo serek homogenizowany o smaku waniliowym.
  Zgodnie z informacją na opakowaniu zaczęłam od przepłukania zimną wodą kaszy przesypanej na sitko. Następnie przelałam ją wrzątkiem, co ponoć umożliwia usunięcie goryczki często występującej w kaszy jaglanej. 
  Następnie wrzuciłam kaszę do garnka, w którym wrzała woda. Dodałam sól i gotowałam pod przykryciem na małym ogniu, mieszając od czasu do czasu. Producent podaje, że kasza ma się gotować około 20 minut, do momentu wchłonięcia wody. Moja była gotowa po 10 minutach, więc warto sprawdzić:-)
  Włączyłam piekarnik, żeby nagrzał się do temperatury 180 stopni. 
  Kiedy kasza się gotowała, utarłam żółtko z cukrem, dodałam do tego serek i jeszcze przez chwilę miksowałam.
   Połowę ugotowanej kaszy przełożyłam do wysmarowanej masłem formy do zapiekania. Na to położyłam śliwki, polałam połową mieszanki żółtka i sera. Następnie położyłam drugą warstwę kaszy, i wylałam na to resztę mieszanki żółtkowo-serowej. Na wierzch położyłam jagody.
   Piekłam około 60 minut.
   Podałam polane serkiem homogenizowanym z wanilią.

czwartek, 27 września 2012

Knedle ze śliwkami

  Kolejny debiut dzisiaj - tym razem knedle ze śliwkami, bo akurat jest pora śliwkowa. A że śliwki węgierki warto jeść, to wiadomo, bo są nie tylko pyszne, ale i bardzo zdrowe. 
   Przepis dostałam od swojej szwagierki - Basi. W pierwszym podejściu nie dorównałam ideałowi, bo dałam trochę za dużo ciasta (albo za mało śliwek), ale smak i tak był wyborny;-) Teraz wiem, że następnym razem mogę dać mniej ciasta na poszczególne kluski, bo jest ono na tyle sprężyste, że knedle nie powinny pękać w trakcie gotowania.

  • 400 g ugotowanych ziemniaków,
  • 150g mąki pszennej + mąka do posypania blatu,
  • 300 g śliwek węgierek, przekrojonych na pół i wydrążonych z pestek,
  • 1 jajko,
  • 0,5 łyżki soli,
  • 1 łyżka oleju,
  • 2 łyżki masła,
  • bułka tarta,
  • cukier trzcinowy.
   Ziemniaki, zaraz po ugotowaniu, jeszcze ciepłe, przetarłam przez praskę. Odstawiłam do ostygnięcia. 
   Na blat, wcześniej posypany lekko mąką, wyłożyłam przetarte zimne ziemniaki, na nie nasypałam mąkę i wbiłam jajko. Całość przez chwilę wyrabiałam do uzyskania sprężystego, jednolitego ciasta, które nie kleiło się do dłoni. Nie można się nad nim pastwić zbyt długo, bo będzie się robiło coraz rzadsze. 
   Wyrobione ciasto owinęłam w folię i odstawiłam na kilkanaście minut. 
   W międzyczasie wstawiłam na gaz garnek z wodą. Kiedy zaczęła wrzeć, dodałam sól i olej.
   Z kawałków ciasta toczyłam wałeczki, a z wałeczków odkrajałam plasterki, które rozpłaszczałam na kształt placuszków. Do środka takiego nieregularnego placuszka wkładałam połówkę śliwki i zwijałam w kulkę. Kulki odkładałam na posypaną mąką deskę, z której wygodniej wrzucało się je potem do wrzącej, wody.
   Knedle gotowałam na małym ogniu około 5-6 minut od chwili ich wypłynięcia na powierzchnię wody.
   W czasie, kiedy knedle się gotowały, na małej patelni rozpuściłam masło, do którego dodałam trochę bułki tartej.
   Knedle podałam polane masłem z bułką tartą i posypane trzcinowym cukrem.

Cantucci, czyli włoskie suchary do kawy

  Nigdy wcześniej nie piekłam cantucci, więc dlaczego mnie wzięło na te toskańskie migdałowe ciasteczka? A dlaczego by nie:-) Doskonale pasują do kawy, a że jestem kawoszem, więc pewnie długo nie poleżą... Chociaż z drugiej strony, nie da się ich zjeść za dużo, bo są dość słodkie i twarde, jak na suchary przystało:-) 
  Moje, w odróżnieniu od oryginału, nie mają aromatu ani cytrynowego, ani pomarańczowego, ale trochę pachną wanilią:-) Myślę, że następną porcję wzbogacę o żurawinę i może dodam orzechy włoskie. 
  Oto składniki:
  • 0,5 kg mąki pszennej,
  • 300 g cukru trzcinowego,
  • 3 jajka,
  • 1 dodatkowe żółtko do posmarowania,
  • 300 g migdałów (ze skórką),
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia,
  • 1 łyżeczka cukru waniliowego (najlepiej z prawdziwą wanilią, a nie sztucznym aromatem),
  • szczypta soli.
   Zaczęłam od uprażenia migdałów na suchej patelni, na niedużym ogniu. Mieszałam je od czasu do czasu. Gotowe są w momencie, kiedy rewelacyjny aromat prażonych migdałów wypełnia kuchnię.
   Włączyłam piekarnik, żeby nagrzał się do 180 stopni.
   Oddzieliłam białka od żółtek. Białka z odrobiną soli ubiłam na sztywną pianę. Żółtka utarłam z cukrem trzcinowym i waniliowym. Do żółtek dodałam ubite białka i delikatnie wymieszałam. Do dużej miski przesiałam mąkę, do której dodałam proszek do pieczenia, a następnie żółtka z białkami. Początkowo wymieszałam to wszystko łyżką. Potem przełożyłam na blat posypany mąką i wyrobiłam ciasto, do którego dodałam wystudzone migdały. Migdały dodałam w całości, a nie siekane jak sugerują inne przepisy, bo z całymi ciasteczka fajniej wyglądają w przekroju.
   Z ciasta utworzyłam cztery wałki o grubości około 2-2,5 cm. Ułożyłam je na papierze do pieczenia, posmarowałam rozbełtanym żółtkiem i włożyłam do piekarnika na 20 minut.
   Następnie, po wyjęciu z piekarnika, ciepłe pokroiłam ostrym nożem po skosie na 1 cm kromki/plasterki i ponownie włożyłam do piekarnika, w którym zmniejszyłam temperaturę do 150 stopni. 
   Po 10 minutach przewróciłam kromki na drugą stronę, po kolejnych 10 minutach znowu je poprzekręcałam. Po następnych 10 minutach zrobiłam ponowną przewrotkę i wyłączyłam piekarnik. Posiedziały w nim jeszcze około 15 minut. Pewnie mogłam je jeszcze trochę podpiec, to miałyby mocniejszy kolor, ale z tym poeksperymentuję następnym razem. 
   Idealne ciasteczka do maczania w gorzkiej kawie, mleku albo kakao.


niedziela, 23 września 2012

Leczo dyniowo-cukiniowe

  Kolejne szybkie i smakowite danie na jesienny posiłek:-)

  • kawałek dyni pokrojonej w kostkę (trochę mniej niż 1 kg),
  • 1 cukinia zielona i 1 żółta - pokrojone w ćwierć plasterki;-),
  • 2 marchewki pokrojone w talarki,
  • kilka łodyg selera naciowego pokrojonych w talarki,
  • 1 posiekana cebula,
  • 4 ząbki czosnku pokrojone w cienkie talarki,
  • sól, cukier trzcinowy,
  • po szczypcie papryki słodkiej, chilli, kminku, kolendry, oregano, cynamonu, gałki muszkatołowej, imbiru, rozmarynu - utłuczone w moździerzu,
  • olej rzepakowy,
  • natka pietruszki do posypania.

   Na początku oczywiście rozgrzewam olej w garnku, wrzucam czosnek i cebulę, podsmażam, solę i cukrzę, bo lubię:-) 
   Dorzucam marchewkę i seler, duszę pod przykryciem do czasu aż trochę zmiękną, ale nie za bardzo. Wtedy dodaję dynię i cukinię oraz mieszankę przypraw i sól do smaku. 
   Podlewam trochę gorącą wodą, ale nie za dużo, bo zarówno cukinia, jak i dynia puszczą własne soki.
   Leczo jest gotowe w momencie, gdy dynia jest już miękka, ale jeszcze się nie rozwala, a reszta warzyw jest jędrna, a nie rozklapciana, czyli dość szybko:-)
   Zaryzykowałam i podałam leczo dyniowo-cukiniowe z makaronem ryżowym z tapioką. Nie był to najlepszy wybór, bo ten makaron bardziej pasuje do czegoś o bardzo ostrym w smaku. Na drugi dzień, podane ze zwyczajnym białym ryżem, smakowało nam bardziej:-) 




Przepis bierze udział w akcji:
Dyniowe przysmaki

piątek, 21 września 2012

Sałatka ze świeżego szpinaku

   Świeży szpinak jest niezwykle delikatny, chrupiący i przede wszystkim bardzo zdrowy. O jego właściwościach można przeczytać na: www.poradnikzdrowie.pl.   
   Skoro tyle dobrego można o nim powiedzieć, postanowiłam zrobić sałatkę szpinakową, stosując jako dodatki, to co akurat miałam w lodówce. 
   Poniżej proporcje na jedną porcję:-)

  • spora garść świeżego szpinaku,
  • trochę świeżej bazylii,
  • 1 jajko gotowane na twardo,
  • 1 nieduży pomidor (no chyba, że ma się pod ręką pomidorki koktajlowe, to pewnie wizualnie mogą dodać sałatce uroku),
  • drobno posiekany szczypiorek,
  • kilka cienkich plasterków wędzonego łososia,
  • polskie ciemne winogrona,
  • sól, pieprz,
  • oliwa z oliwek, sok z cytryny.
   Na talerz kładę listki szpinaku, listki bazylii, pomidora pokrojonego w sporą kostkę, jajko pokrojone na ćwiartki, łososia pokrojonego w paski. Grona winogrona rzucam tu i tam. Smakują jak żadne inne. Zjawiskowo.
   Całość posypuję szczypiorkiem.
   Do małego słoiczka wlewam oliwę z oliwek z sokiem świeżo wyciśniętym z cytryny (w proporcji 3:1), dosypuję sól i pieprz. Wstrząsam i takim prostym sosem polewam sałatkę.
   Wygląda tak apetycznie...
   


wtorek, 11 września 2012

Zupa z dyni w pół godziny

   Sezon dyniowy w naszym domu otworzyła zupa, którą - jak większość potraw lubianych przeze mnie - robi się błyskawicznie.
  • spory kawał dyni pokrojonej w drobną kostkę,
  • 3 marchewki pokrojone w cienkie talarki,
  • 1 posiekana drobno cebula,
  • 4 małe ząbki czosnku pokrojone w cienkie talarki,
  • 1 puszka białej fasoli,
  • 1 puszka pomidorów,
  • 1 łyżka oleju rzepakowego,
  • 1 łyżka pikantnego ketchupu,
  • 1 listek laurowy,
  • sól, pieprz, cukier trzcinowy, garam masala - według uznania,
  • gałązka oregano do ozdoby:-)
  • wrzątek.
   W garnku, w którym zupa będzie się gotować, na rozgrzanym oleju podsmażam cebulę i czosnek, które posypuję solą i cukrem - w ilości intuicyjnej:-) 
   Kiedy zrobią się złotawe, to znaczy, że czas wrzucić marchewkę i dynię, wymieszać, zmniejszyć ogień, wlać tyle gorącej wody, żeby warzywa z niej wystawały, wrzucić listek laurowy, sól, pieprz, trochę garam masali i dusić przez chwilę pod przykryciem. 
   Dynia dość szybko robi się miękka, więc trzeba do garnka zaglądać od czasu do czasu nie tylko, żeby pomieszać zupę, ale także sprawdzić, czy aby dynia się nie rozciapciała. 
   Do takiej już nie twardej, ale jeszcze nie miękkiej mieszanki dyni i marchewki wrzucam fasolkę i pomidory (pokrojone w kawałki) wraz z zalewą i łyżką pikantnego ketchupu. 
   Całość, po chwili gotowania i dosmaczania - żeby osiągnąć smak słodkawo-pikantny warto poeksperymentować z ilością garam masali, staje się zawiesistą, ale jednocześnie lekką i orzeźwiającą zupą, którą można jeść i jeść, i jeść...






Przepis bierze udział w akcji:
Dyniowe przysmaki

piątek, 31 sierpnia 2012

Brokuły jakby po azjatycku

   Dlatego "jakby", bo pewnie prawdziwy Azjata by się mocno zdziwił;-) To moja impresja w klimacie azjatyckiej kuchni.
  • brokuły ugotowane na parze,
  • marynowane pędy bambusa  (ponoć pomagają obniżyć ciśnienie krwi, zwalczyć przeziębienie, wpływają korzystnie na układ pokarmowy),
  • makaron ryżowy z brązowego ryżu + wrzątek,
  • 2 łyżki sosu sojowego,
  • 1 łyżka oliwy,
  • 1 łyżka octu z białego wina,
  • 1 łyżeczka brązowego cukru,
  • 1 łyżeczka słodko-pikantnego sosu chilli np. Tao Tao,
  • 1 łyżka ziaren sezamu uprażonych na suchej patelni.
   Ugotowane wcześniej na parze brokuły wrzucam na rozgrzaną oliwę, najlepiej na woka, bo w końcu to potrawa jakby azjatycka:-) 
   Makaron zalewam wrzątkiem, przykrywam naczynie, odstawiam na około 5 minut, żeby zmiękł, a następnie odsączam na durszlaku.
   W tym czasie, gdy makaron się moczy i odsącza, podsmażam lekko brokuły, dorzucam do nich trochę pędów bambusa, a następnie dodaję makaron. 
   W metalowym kubeczku mieszam sos sojowy z oliwą, octem, brązowym cukrem i sosem chili. Mieszankę podgrzewam, mieszając od czasu do czasu, aż cukier się rozpuści. Takim "sosem" polewam makaron z brokułami i pędami bambusa, mieszam dokładnie i nakładam do miseczek. Przed podaniem posypuję prażonymi ziarnami sezamu.