Strony

Google Website Translator Gadget

czwartek, 31 lipca 2014

Zapiekanka ziemniaczono-pieczarkowo-fasolowa

   Wiem, wiem, to nie pora na odpalanie piekarnika, skoro za oknem jest gorąco jak w piecu, ale porządkuję swoje zdjęcia i przepisy, dlatego dorzucam zapiekankę ziemniaczono-pieczarkowo-fasolową. Jak robi się chłodniej, to będzie jak znalazł ;-)
  • około 500 g pieczarek,
  • kilka ziemniaków,
  • 1 puszka czerwonej fasoli,
  • kawałek pora (biała część),
  • 2-3 ząbki czosnku,
  • 2-3 gałązki świeżego rozmarynu,
  • oregano, sól, pieprz, ostra papryka,
  • 2 jajka,
  • 2-3 łyżki jogurtu greckiego,
  • 2-3 łyżki startego parmezanu,
  • oliwa lub olej oraz odrobina masła.
   Ziemniaki, jeśli są młode, to dokładnie szoruję, nie obieram, kroję w plasterki. Gotuję je przez moment, bo dzięki temu zapiekanka krócej "siedzi" w piecu, skoro wkładam do piekarnika prawie miękkie ziemniaki ;-)
   Pieczarki oczyszczam, kroję na plasterki, podsmażam na rozgrzanej oliwie lub oleju wraz z czosnkiem przetartym przez praskę i porem pokrojonym w plasterki. Doprawiam solą i pieprzem. Pod koniec dodaję odrobinę masła, żeby pieczarki nabrały aromatu. Do pieczarek dodaję odlaną wcześniej czerwoną fasolę. Mieszam delikatnie.   
   Formę do zapiekania smaruję oliwą, układam warstwę ziemniaków, posypuję oregano, solą, świeżo mielonym pieprzem i ostrą papryką. Następnie kładę fasolkę wymieszaną z pieczarkami. 
   Całość polewam rozbełtanym jajkiem wymieszanym z jogurtem, odrobiną soli, pieprzu, papryki i oregano. Posypuję startym parmezanem. Na wierzch kładę gałązki rozmarynu.
   Przykrywam formę folią aluminiową (błyszczącą stroną do wewnątrz) i piekę w 180 stopniach ok. 20 minut. Następnie zdejmuję folię i podrumieniam zapiekankę przez ok. 5-10 minut. Jajko powinno się ściąć, a parmezan przypiec.
   Do tego chłodne białe wino i mniam...

Zupa pieczarkowa - prosta i szybka

  Kontynuując temat zup, które od czasu do czasu robię, i odgrzebując zdjęcia z galerii, poniżej zamieszczam przepis na prostą i tradycyjnie szybką zupę pieczarkową.
  • 500 g pieczarek,
  • ze 2 średniej wielkości marchewki,
  • kawałek białej części pora,
  • ze 2 ząbki czosnku,
  • trochę oliwy lub oleju,
  • odrobina masła,
  • kilka ziemniaków,
  • posiekana natka pietruszki,
  • sól, pieprz, ziele angielskie, liść laurowy, odrobina cukru trzcinowego,
  • gorąca woda,
  • łyżka wazowa mleka.
   Zaczynam od oczyszczenia pieczarek i pokrojenia ich na ćwiartki, albo jeśli są duże to na mniejsze kawałki. 

   Na rozgrzaną oliwę (lub olej) wrzucam czosnek przeciśnięty przez praskę oraz pokrojony w półplasterki por. Duszący się przez chwilę por doprawiam solą i odrobiną cukru trzcinowego. 
   Kiedy por się zeszkli i zanim czosnek się przypiecze, dodaję pieczarki. Solę je trochę, bo chcę, żeby puściły naturalne soki, które nadadzą zupie pieczarkowy smak.
   Po chwili wlewam gorącą wodę, dodaję przyprawy i marchewki pokrojone na półplasterki.
   W osobnym garnku, w osolonej wodzie, gotuję ziemniaki pokrojone w kostkę.
   Kiedy marchewka jest miękka, dorzucam do garnka z zupą odlane wcześniej ugotowane ziemniaki oraz natkę pietruszki. 
   Na koniec dodaję do zupy mleko i odrobinę masła.

Orzeźwiająca woda z cytrusami, miodem i miętą

   Wiadomo, jak jest gorąco, to trzeba dużo pić. Dzisiaj u mnie króluje wzbogacona cytrusami, miętą i miodem woda :-)
  • 1 litr zimnej wody,
  • plasterek pomarańczy,
  • plasterek cytryny,
  • plasterek limonki,
  • 1 łyżka miodu,
  • kilka listów świeżej mięty.
  Koleżanka podpowiedziała mi, że ona dodaje jeszcze imbir. Zatem następnym razem, będzie wersja z imbirem :-)




wtorek, 29 lipca 2014

Coś na kształt ostro-kwaśnej tajskiej zupy tom-yum-kung

   Inspiracją do zrobienia tej zupy - poniekąd tajskiej ostro-kwaśnej w typie tom-yum-kung - była wizyta w naszej ulubionej susharni Shiro Sushi w Zielonce (http://www.shirosushi.pl) oraz wynaleziony później i oczywiście zmodyfikowany, jak to u mnie bywa, wpis ze strony zlotaproporcja.pl
  • 1 puszka mleczka kokosowego,
  • 2 szklanki wody,
  • 3 łyżki czerwonej pasty curry,
  • 3 świeże peperoncino (nigdzie wówczas nie mogłam kupić papryki chilli) plus szczypta suszonej peperoncino dla podbicia ostrości,
  • 250 gr krewetek koktajlowych (powinny być tygrysie, ale kiedy mnie naszła chęć na zupę, to były niedostępne w mojej okolicy),
  • pół zwykłej cebuli,
  • 1 pomidor,
  • 4 suszone liście limonki kaffir (pachną zjawiskowo),
  • 1 łodyga trawy cytrynowej,
  • kawałek świeżego zwykłego imbiru,
  • 3 łyżki soku z limonki,
  • 3 łyżki sosu rybnego,
  • 1 łyżka brązowego cukru,
  • posiekana świeża kolendra do posypania.
   Gotuję wodę w garnku, w którym powstanie zupa. Do gorącej wody daję liście limonki kaffir, imbir oraz łodygę trawy cytrynowej, którą wcześniej rozgniatam bokiem noża, żeby była bardziej aromatyczna. 
   Po chwili do garnka dodaję mleko kokosowe wcześniej zmieszane dokładnie z czerwoną pastą carry. 
   Następnie wrzucam pokrojoną w ćwiartki cebulę, pomidora (pozbawionego skórki) pokrojonego w kawałki, pokrojone w cienkie plasterki papryczki peperoncino (wcześniej oczyszczone z pesteczek) i trochę suszonego peperoncino. Dodaję sos rybny, który zastępuje sól, sok z limonki i brązowy cukier.
   Zupa powinna się chwilę pogotować zanim dodamy do niej krewetki. Z krewetkami, które były wcześniej obgotowane, wystarczą potem ze dwie minuty i gotowe:-) 
   Przed nalaniem na talerz wyrzucam z zupy trawę cytrynową, liście limonki i kawałki imbiru, a dodaję drobno posiekaną kolendrę.

Zupa jarmużowa

   Ponieważ kupiłam 1/2 kg jarmużu, to po koktajlu przyszła pora na zupę - lekką, delikatną, też zielonkawą i bardziej wiosenną niż letnią:-)
  • kilka dokładnie umytych liści jarmużu, porwanych w mniejsze kawałki pozbawione żyłek,
  • marchewka pokrojona w półplasterki,
  • por pokrojony w półplasterki,
  • ziemniaki pokrojone w kostkę,
  • 1 puszka zielonego groszku,
  • gorąca woda,
  • oliwa lub olej,
  • odrobina masła,
  • ziele angielskie, liść laurowy, pieprz, sól, odrobina cukru, ostrej papryki - wszystkiego na tzw. oko, czyli wedle indywidualnego smaku :-)
   Na początku, na rozgrzanym oleju podsmażyłam por i marchewkę, które lekko dosmaczyłam odrobiną cukru i soli. 
   Następnie dorzuciłam jarmuż. Pomieszałam i zalałam wszystko gorącą wodą. 
   Po chwili wrzuciłam ziemniaki, dodałam przyprawy. 
   Kiedy ziemniaki i marchewka stały się miękkie, wrzuciłam odsączony groszek. 
   Na koniec wystarczy dodać odrobinę masła i dosmaczyć wedle uznania. Proponuję dodać trochę ostrej papryki, żeby wydobyć w kontraście delikatność liści jarmużu:-)

Koktajl na bazie jarmużu

   Kolejny napój, który nie tylko jest zdrowy, ale na dodatek smaczny i wygląda optymistycznie - szaleńczo zielono :-) 
   O jarmużu można poczytać na blogu, na który zaglądam, bo tematyka jest mi bliska: http://ziolowyzakatek.com.pl/jarmuz/, więc nie będę nic tworzyć, tylko od razu przejdę do składników, które należy zmiksować: 
  • kilka dokładnie umytych liści zielonego jarmużu, porwanych na mniejsze kawałki i pozbawionych żyłek,
  • dojrzały banan pokrojony w plasterki,
  • zielony ogórek (obrany) pokrojony w plasterki,
  • 1 jabłko pokrojone w cząstki,
  • sok wyciśnięty z 3-4 pomarańczy,
  • sok wyciśnięty z 1 cytryny,
  • w razie potrzeby, gdyby koktajl wyszedł zbyt gęsty - trochę wody mineralnej.
   ... i już :-)

Koktajl na bazie arbuza

   W letnie dni najbardziej smakują i orzeźwiają owocowe, zimne koktajle. Ich zaletą - poza oczywistą oczywistością, czyli zdrowotnością - jest szybkość i prostota przygotowania :-)
  • trochę arbuza pokrojonego w kostkę,
  • garść malin,
  • mocno dojrzały banan pokrojony w plasterki (oczywiście pozbawiony skórki ;-)) .
   Wszystko wędruje do zmiksowania. 
   W opcji leniwej można dorzucić trochę kruszonego lodu, co nie pozbawi owoców ich właściwości zdrowotnych. 
   W wersji cierpliwej koktajl można wstawić na chwilę do lodówki, ale wtedy arbuz staje się uboższy w antyoksydanty, które są dla nas pożyteczne.

piątek, 27 czerwca 2014

Grzanki-zapiekanki z patelni

  Zamiast jeść czerstwą bułkę ot tak, można zrobić z niej grzanki-zapiekanki z patelni - aromatyczne, chrupiące, szybkie i oczywiście smakowite:-)
  • kilka kromek bułki (wczorajsza jest idealna),
  • oliwa z oliwek (używam takiej, do której kilka dni wcześniej dodaję pokrojony w plasterki czosnek),
  • włoska przyprawa do bruschetty (suszony czosnek, oregano, bazylia, papryka chilli, sól),
  • starty ser Pecorino Romano,
  • ketchup,
  • marynowana papryka z cebulą i goździkami na lekko słodko (wg mojej szwagierki Basi - któregoś dnia, w kolejnym poście podam przepis:-)).
   Patelnię polewam oliwą czosnkową, plasterki bułki kładę na patelnię, wcieram w nie oliwę, przewracam na drugą stronę. Bułki posypuję przyprawą do bruschetty oraz serem. Przykrywam patelnię i czekam aż bułki zrumienią się od spodu. 
   Następnie, zarumienione, z roztopionym serem na wierzchu, przekładam na drugą stronę i pozwalam się im trochę przyrumienić od strony serowej.
   Podaję gorące z dodatkiem ketchupu i marynowanej papryki z cebulą.

Na patelni

...i gotowe

czwartek, 26 czerwca 2014

Kapuśniak całkowicie bezmięsny

   Na chłodniejsze dni lata mogę polecić kapuśniak całkowicie bezmięsny, który można jeść nawet przez trzy kolejne dni, o ile zostanie tak długo;-), a on nadal będzie dobry. Ba, z każdym dniem coraz lepszy... 
   Kiedy jemy tę zupę, zawsze przypomina nam się komedia "Kapuśniaczek" ("La Soupe aux choux") z 1981 roku z Louis'em de Funesem. Kosmici wprawdzie nas nie odwiedzają, ale gdyby przylecieli, to wracaliby wiele razy, jak w filmie, na kapuśniak:-)
  • ok. 500 g kiszonej kapusty,
  • włoszczyzna krojona w paski (kiedy zależy nam na czasie może być np. mrożonka Hortexu)
  • 2 duże świeże pomidory bez skórki, pokrojone w sporą kostkę (lub 1 puszka pomidorów),
  • 4 nieduże ziemniaki,
  • 2 liście laurowe, 
  • 4 ziarenka ziela angielskiego,
  • 6-8 ziarenek kolorowego pieprzu,
  • 1 łyżeczka kminku w ziarenkach i szczypta kminku mielonego,
  • odrobinę świeżo startej gałki muszkatołowej,
  • 1 łyżka oliwy,
  • sól, cukier do smaku,
  • odrobina suszonego peperoncino, 
  • sporo siekanego koperku,
  • wrzątek.
  Kapustę lekko odsączam, ale nie płuczę, żeby nie straciła smaku kiszonej kapusty. Wrzucam do garnka na rozgrzaną oliwę. Chwilę podduszam, a następnie zalewam gorącą wodą. 
   Do garnka wkładam liście laurowe (używam świeżych, bo kupiłam sadzonkę - polecam!), ziele angielskie, pieprz, trochę soli, szczyptę cukru, peperoncino (dla podkręcenia smaku), kminek i gałkę.
   Po około 10 minutach wrzucam do kapusty włoszczyznę i pomidory wraz z sokiem, jeśli jest go zbyt mało, to dodaję 1 łyżkę pikantnego ketchupu
   Gotuję przez około 20-30 minut na małym ogniu. 
   Osobno, w osolonej wodzie, gotuję ziemniaki pokrojone w kostkę, które na koniec dorzucam do zupy. 
   Dodaję także posiekany koperek.
   Kapuśniaczek smakuje doskonale z pajdą świeżego chleba:-)

czwartek, 12 czerwca 2014

Szybka sałatka z kozim serem i olejem z awokado

   Na gorące dni, jak znalazł - pyszne, orzeźwiające i zdrowe danie, dobre na każdą porę dnia :-)

  • kilka listków sałaty lodowej,
  • kilka listków bazylii,
  • kilka pomidorków koktajlowych,
  • kawałek żółtej papryki,
  • kawałek czerwonej cebuli,
  • ser kozi,
  • Greeencado - olej z awokado,
  • sól morska wymieszana z ziołami prowansalskimi.

  Rwiemy na kawałki kilka listków sałaty lodowej i kilka listków bazylii. Pomidorki kroimy na pół, paprykę na nieduże kostki, cebulę w piórka, ser kozi też w kostkę. 
   Całość posypujemy świeżo zmieloną solą wymieszaną z ziołami prowansalskimi i polewamy pięknie zielonym, smakowitym olejem z awokado. 
   Olej, który zostanie na talerzu po zjedzeniu sałatki, także zjadamy, bo nie dosyć, że jest delikatny i pyszny, to jeszcze na dodatek bardzo zdrowy (http://www.olej-awokado.pl). Wystarczy kawałek bułki, którą można świetnie zebrać resztę z talerza. 


niedziela, 8 czerwca 2014

Młode ziemniaki pieczone z pomidorami, czosnkiem i olejem z awokado

   Tak mi się jakoś zachciało, mimo upału, pieczonych ziemniaków...

  • kilka niedużych młodych ziemniaków (nieobranych),
  • kilka ząbków czosnku (nieobranych), 
  • pomidory np. 2 sztuki,
  • kilka gałązek rozmarynu,
  • trochę oregano, grubej soli morskiej, ostrej papryki i świeżo mielonego pieprzu,
  • trochę natki pietruszki, 
  • trochę bułki tartej,
  • starty ser, np. pecorino,
  • Greencado, olej za awokado.

   Młodych ziemniaków z reguły nie obieram. Piekę ze skórką, bo jest pyszna. Zatem każdy ziemniak wymaga wyszorowania. 
   Blaszkę polałam odrobiną Greencado, oleju z awokado, i ułożyłam ziemniaki, wyszorowane i pokrojone na cztery części, skórką do góry.
   Pomidory pozbawiłam czubka, wydrążyłam, wsypałam do nich trochę bułki tartej wymieszanej z natką pietruszki, odrobiną oleju i sera pecorino. Położyłam je na środku blaszki.
   Wszystko posypałam solą, pieprzem, oregano i papryką. Dodałam nieobrane ząbki czosnku i gałązki rozmarynu. Całość skropiłam Greencado, czyli olejem z awokado.
   Przykryłam blaszkę folią aluminiową (błyszczącą stroną do wewnątrz) i wstawiłam do nagrzanego do 200 stopni piekarnika. 
   Po 20 minutach zdjęłam folię i posypałam całość tartym serem pecorino.
   Piekłam jeszcze ok. 15 minut, a pod koniec włączyłam termoobieg, żeby ser i skórka ziemniaków się przypiekła. Proste pyszności :-)

piątek, 6 czerwca 2014

Mozzarella, pomidory i marynowana cukinia - propozycja na kolację

  Skoro mam już gotową cukinię marynowaną w Greencado - oleju z awokado (www.olej-awokado.pl), to aż się prosi o dobre dla niej towarzystwo... 

  Dlaczego by nie wzbogacić smaku mozzarelli i pomidorów właśnie o taką cukinię? Nic prostszego:

  • kilka plasterków cukinii marynowanej w Greencado - oleju z awokado extra vergine,
  • kilka pomidorków koktajlowych,
  • 1 kulka mozzarelli,
  • kilka kropli octu balsamicznego i oleju z awokado Greencado,
  • odrobina świeżo zmielonego kolorowego pieprzu.

    Na talerzu ułożyć plasterki marynowanej cukinii, obok pomidorki koktajlowe przekrojone na pół i mozzarellę pokrojoną w grube plastry.
   Mozzarellę polać mieszanką oleju z awokado z octem balsamicznym i posypać odrobiną świeżo zmielonego pieprzu. Można ozdobić - tak jak ja to zrobiłam - listkami bazylii. 
   I gotowe:-) 
   Dobrze smakuje do tego grzanka, którą można zebrać olej, jeśli coś zostanie na talerzu, jak już zjemy cukinię, pomidorki i mozzarellę.

Cukinia marynowana w oleju z awokado

  Dzięki uprzejmości firmy Maryla Sp. z o.o. dystrybutora Greencado - oleju z awokado extra vergine (www.olej-awokado.pl) mogę posmakować tego niezwykłego produktu. 

   Bardzo lubię awokado i często wykorzystuję w swojej kuchni, ale pierwszy raz zetknęłam się z olejem wytwarzanym z tych wyjątkowych owoców. Smaczliwka, bo taka jest polska nazwa awokado, wywodzi z Meksyku, jednak olej Greencado, który mam okazję testować, powstaje na zielonej Wyspie Północnej Nowej Zelandii.
Greencado 

   Jak można przeczytać w ulotce dołączonej do przesyłki, olej z awokado extra vergine to bogate źródło przeciwutleniaczy, witamin E, C, A, D, K, PP i B. Poza tym zawiera więcej jednonasyconych kwasów tłuszczowych (to te, które redukują poziom złego cholesterolu), niż oliwa z oliwek. 
   W smaku jest bardzo delikatny. Ma piękny, głęboki, apetyczny, zielony kolor. 
   Polecany jest do spożywania na surowo - jako dodatek do sałatek, ale i do smażenia, pieczenia i grillowania, bo ma najwyższą temperaturę dymienia - aż 255 stopni - ze wszystkich olejów wytwarzanych na świecie.
  Postanowiłam zatem na początek przygotować marynowaną cukinię. Co jest potrzebne do zrobienia takiej przekąski we włoskim stylu?
  • 1 cukinia,
  • 3 ząbki czosnku pokrojone w plasterki,
  • Greencado - oliwa z awokado,
  • sól morska,
  • zioła prowansalskie.
   Zaczęłam od umycia cukinii, a następnie przekrojenia jej na pół w poprzek, i pokrojenia
Pocąca się cukinia
połówek wzdłuż w cienkie plasterki. Następnie posypałam każdy plasterek solą i odstawiłam, żeby cukinia się "spociła". Takie pocenie wytrąca ewentualną goryczkę.

   Po chwili spłukałam sól, osuszyłam plasterki cukinii i położyłam je na rozgrzaną patelnię grillową, którą wcześniej lekko posmarowałam Greencado - olejem z awokado. 
Cukinia zalana Greencado
   Usmażone plasterki cukinii ułożyłam w naczyniu, przekładając każdą warstwę kilkoma plasterkami czosnku, soląc delikatnie mieszanką morskiej soli i ziół prowansalskich. 
   Następnie polałam cukinię Greencado - olejem z awokado i odstawiłam, żeby przesiąkła smakami i aromatami. Będzie jak znalazł na przekąskę.
   Zamiast cukinii można także użyć bakłażana. 

wtorek, 25 marca 2014

Zielone curry z ziołowym tofu

   W ramach prezentu z wyjazdu do Holandii dostałam od Ireny - mojej przyjaciółki - "Groene Curry" Kruidenpasta Asian Original :-) Że mało holenderska pamiątka? Ale jaka pyszna w połączeniu z ziołowym tofu!

   Kolejne łatwe, szybkie i smakowite danie.

  • pasta zielone curry 70 g - jak ktoś ma taką super przyjaciółkę jak ja, to użyje: groene-curry-kruidenpasta,
  • mleko kokosowe 400 ml,
  • 250 g tofu ziołowego, np. produkowane przez Rumix Prosoya,
  • 250 g pieczarek pokrojonych w plasterki,
  • 4 mini kolby marynowanej kukurydzy, pokrojone w grube plasterki,
  • 4 marynowane mini korniszonki, też pokrojone w grube plasterki,
  • 1 mała puszka zielonego groszku,
  • 1 cebula pokrojona w kostkę,
  • 2 ząbki czosnku przeciśnięte przez praskę,
  • odrobina soli,
  • odrobina oleju,
  • trochę posiekanego grubego szczypiorku.

   Zaczęłam od podsmażenia cebuli i czosnku. Po chwili dodałam pokrojone w niedużą kostkę tofu. 
   Osobno podsmażyłam pieczarki, posoliłam do smaku. Dodałam je do obsmażonego tofu, cebuli i czosnku. 
   Wrzuciłam kukurydzę i korniszonki. Chwilę poddusiłam. 
   Następnie wlałam wymieszane wcześniej w misce mleko kokosowe z pastą curry. Dusiłam około 10 minut, często mieszając, żeby trochę odparowało i dzięki temu zgęstniało.
   Na koniec wrzuciłam groszek i  posiekany szczypiorek.
   Tak przygotowane curry jest smaczne nawet bez ryżu. Ponieważ w skali ostrości na 3 papryczki ma zaznaczoną na opakowaniu jedną, to nawet dla wrażliwego podniebienia jest absolutnie w sam raz. 

niedziela, 23 marca 2014

Zupa krem z dyni

   A oto szybki przepis na aromatyczną zupę krem z dyni... mrożonej :-) Dynię pokrojoną w kostkę znalazłam w dziale z mrożonkami w lokalnych delikatesach. Na opakowaniu jest napisane "nowość" i chyba to prawdziwa nowość w tym sklepie, bo pani przy kasie zainteresowała się moim wyborem i także zdecydowała się na zakup.

  • 450 g mrożonej dyni pokrojonej w kostkę,
  • 1 cebula,
  • 2 ząbki czosnku,
  • ok. 1,5 cm świeżego imbiru,
  • trochę soli, 
  • trochę świeżo zmielonego pieprzu, 
  • 1 liść laurowy,
  • odrobinę oleju,
  • 1 płaska łyżka masła,
  • gorąca woda.
   W garnku, w którym miała gotować się zupa, na początek na rozgrzanym oleju podsmażyłam drobno posiekaną cebulę i czosnek wyciśnięty przez praskę. Po chwili dodałam masło. Kiedy cebula zrobiła się miękka, wrzuciłam do garnka dynię i zalałam niewielką ilością gorącej wody. Dodałam sól, świeżo zmielony pieprz, listek laurowy i starty na drobnej tarce imbir. 
   Zupa powinna być dość gęsta, żeby krem wyszedł kremowaty, więc z wodą nie należy przesadzać. 
   Kiedy dynia zrobiła się miękka, czyli po ok. 10 minutach, wyłączyłam gaz. Poczekałam aż zupa trochę przestygnie i wówczas ją zmiksowałam (z dbałości o ostrość noża ;-)).
   Zjadałam z dodatkiem bułki podgrzanej w tosterze i pokrojonej w kostkę oraz pestek dyni.
   Szybko, prosto, smacznie i rozgrzewająco, a poza tym optymistycznie w kolorze, czego na załączonym zdjęciu niestety aż tak nie widać, ale można mi wierzyć na słowo :-)

Mini sernik z wiórkami kokosowymi, skórką pomarańczową i rodzynkami

   Zainspirował mnie przepis, który jakiś czas temu znalazłam na blogu Relish it i zanotowałam w swoim zeszycie. Kiedy najdzie mnie ochota na coś, ale nie wiem jeszcze na co, przeglądam książki kucharskie i zeszyty z przepisami. I dzisiaj przyszedł w końcu czas na mini sernik. Pozmieniałam trochę składników, pododawałam to i owo, i oto co mi wyszło:

  • 250 g twarogu (np. Capreggio Sottile Gusto),
  • 1 jajko,
  • 2 łyżki cukru trzcinowego (dzisiaj dałam jedną łyżkę cukru zgodnie z przepisem z bloga "Relish it" i sernik wyszedł trochę za mało słodki, dlatego proponuję zwiększyć ilość cukru),
  • 1 łyżka budyniu waniliowego,
  • 1 kropla aromatu waniliowego (na "Relish it" był arakowy),
  • skórka otarta z jednej pomarańczy (w oryginalnym przepisie była skórka otarta z połowy cytryny),
  • garstka rodzynek Helio (a tak przy okazji polecam fan page Helio na FB, bo można tam czasem wypatrzeć jakiś ciekawy przepis),
  • wiórki kokosowe do posypania (tego też nie było w oryginalnym przepisie).


   Przygotowanie mini sernika okazało się dziecinnie proste. 
   Do miski wrzuciłam ser, jajko, cukier, budyń i aromat. Potraktowałam całość mikserem. Do dobrze wymieszanej masy dołożyłam rodzynki, skórkę z pomarańczy i delikatnie wymieszałam.
   Całość przełożyłam do naczynia do zapiekania (wcześniej posmarowanego minimalnie olejem), uformowałam górę z wierzchołkiem na środku, bo serniki mają tendencję do opadania. Posypałam wiórkami kokosowymi i włożyłam na 45 minut do piekarnika nagrzanego do 170 stopni.
   Właściwie i ciepły, i wystudzony jest równie smaczny i wprost idealny na podwieczorek dla dwojga...
   Następnym razem spróbuję posypać gorzką czekoladą. 

piątek, 21 marca 2014

Babeczki bananowo-bakaliowe


   Coś na dobry początek weekendu i na rozpoczęcie wiosny:-) 


   Ponieważ jest to moment, kiedy jeszcze trudno o pełnowartościowe owoce, to dlaczego by nie skorzystać z suszonych w naturalny sposób, czyli bez konserwantów, dwutlenku siarki i innych paskudztw? Na szczęście można takie owoce w Polsce dostać, np. "Helio natura" - rodzynki sułtańskie, morele i śliwki kalifornijskie. Nie jestem zbytnią fanką suszonych śliwek, ale te podbiły, jeśli nie moje serce, to z pewnością podniebienie. Są przepyszne! 
   O właściwościach zdrowotnych rodzynek, suszonych moreli, śliwek długo by trzeba było pisać, bo że błonnik, że witaminy i mikroelementy... A banany? O tych też można by wiele. Ale od czego jest internet ;-) Polecam stronę Helio oraz vegeabc.blogspot.com - poradnik on-line dla początkujących wegetarian.
    Ale, ale, czas na przepis na babeczki bananowo-bakaliowe, zwane coraz częściej "muffinkami", jakby polskie sympatyczne słowo "babeczki" nie było wystarczająco dobre do określenia małego, wyrośniętego ciasteczka ukrytego w papierowej lub silikonowej mini foremce ;-)

  • 175 g mąki pszennej,
  • pół łyżeczki sody,
  • 120 g cukru trzcinowego,
  • 2 rozgniecione banany,
  • 50 g rodzynek sułtańskich (np. Helio natura),
  • 50 g moreli suszonych (jak wyżej - Helio natura:-)), 
  • 50 g suszonych śliwek kalifornijskich (najlepsze jakie kiedykolwiek wcześniej jadałam, czyli... Helio natura),
  • 5-6 łyżek soku wyciśniętego z pomarańczy,
  • 2 jajka,
  • szczypta soli,
  • 150 g oleju,
  • garść włoskich orzechów - do posypania babeczek.

   W jednej misce wymieszałam mąkę z cukrem i sodą. Dodałam rodzynki, pokrojone na kawałki suszone morele i śliwki oraz rozgniecione banany. Dokładnie wymieszałam.
   W drugiej misce roztrzepałam jajka, do których dodałam szczyptę soli, sok pomarańczowy oraz olej. 
   Masę tzw. "mokrą" przelałam do miski z mąką, bakaliami i bananami. Wymieszałam starannie.
   Następnie wypełniłam ciastem 14 babeczkowych foremek (12 w specjalnej babeczkowej formie + 2 silikonowe), a każdą posypałam rozdrobnionymi orzechami włoskimi.
   Babeczki powędrowały do piekarnika nagrzanego do 180 stopni.
   Kiedy zrobią się złote w kolorze, czyli po około 30 minutach, trzeba sprawdzić patyczkiem (ja używam szaszłykowych "wykałaczek"), bo może są już gotowe. Jeśli patyczek po wyjęciu z babeczki jest suchy, to najwyższy czas wyjąć wypieki z piekarnika.

Babeczki tuż przed włożeniem do piekarnika
W piekarniku - obserwacja procesu wzrostu :-)
i po wyjęciu z piekarnika
Sprawdzałam, co kryje się w środku :-)

   

wtorek, 4 marca 2014

Carpaccio z pieczonego buraka z kozim serem

   To, że nie pisałam dość długo na blogu nie wynika z zaprzestania gotowania, ale z braku wolnego czasu na fotografowanie i publikowanie :-) Ale to się właśnie zmieniło. Idzie nowe, zatem wracam do przyjemności dzielenia się tym, czym karmiłam innych i siebie.
   Od kilku tygodni króluje w mojej kuchni burak. Burak kiszony, sok buraczany,
Foto: Monia W.
barszcz z kiszonych buraków, ale o nich w kolejnych postach. Dzisiaj o carpaccio z buraków pieczonych, od którego zaczęła się piątkowa uczta - wielosmakowa i bardzo kolorowa - jak widać na załączonym zdjęciu. Zupę krem z marchewki z imbirem i danie główne, czyli 
zapiekany fenkuł i czarny ryż z tym i owym, opiszę już wkrótce. A na deser było tiramisu, o którym pisałam dawno, dawno temu...
   A teraz do rzeczy. Co jest potrzebne na sześć porcji carpaccio z buraka?

  • 2 nieduże buraki,
  • 4 ząbki czosnku,
  • oliwa,
  • ocet balsamiczny,
  • garstka rukoli,
  • kilka kostek marynowanego koziego sera, 
  • świeżo mielony pieprz,
  • sól z ziołami prowansalskimi (opcjonalnie).

  Buraki starannie myję (nie obieram!), suszę, układam na folii aluminiowej, polewam niewielką ilością oliwy, dorzucam do każdego buraka po 2 ząbki czosnku (oczyszczonego), zwijam folię i wkładam takie bomby do piekarnika nagrzanego do 200 stopni na ok. 40 minut.
  Wcześniej marynuję ser. Czasem jest to ser owczy, czasem kozi, ale zasada ta sama. Ser kroję w kostkę, wkładam do szklanej miseczki, dodaję do niego 3-4 ząbki czosnku, posypuję oregano, tymiankiem i suszoną miętą (proporcje przypadkowe), zalewam oliwą, zamykam naczynie i odstawiam w chłodne miejsce, ale nie do lodówki. Po dwóch dniach ser jest pyszny, nasycony przyprawami, słonawy, lekko czosnkowy i idealny do sałatek.
   Ostudzone buraki obieram, kroję na bardzo, bardzo cienkie plasterki. Układam na kilku listkach rukoli, na środek kładę kilka kostek sera z zalewy ziołowo-oliwnej. Mieszam oliwę z kroplą octu balsamicznego, polewam buraki, posypuję świeżo zmielonym pieprzem oraz, jeśli ktoś sobie życzy, solą z ziołami prowansalskimi i gotowe. Można przybrać listkiem bazylii, dla ciekawszego efektu kolorystycznego.